Dom jest nie do poznania. Wśród igieł zieleni
I bombek, których blaskiem podłoga się mieni.
Okna aż lśnią z przejęcia, drzwi w zdumieniu otwarte
Skrzypią cicho. Żołnierzyk przy choince ma wartę.
Włos anielski się plącze wszystkim pod nogami,
Miesza się zapach ciasta i barszczu z uszkami.
Babcia w kuchni przepadł i siła zaklęta
Nie wyciągnie jej stamtąd, zanim przyjdą święta.
Tata w lampek zwojach już całkiem zaginął
Trzeba będzie go szukać wraz z całą rodziną.
Mama z obłędem w oczach miota się po domu,
Lepiej z drogi jej schodzić i gdzieś po kryjomu
Zapakować prezenty, które pod choinkę
Podrzucone niebawem ucieszą rodzinkę.
Śnieg za oknem cichutko świat cały przykrywa,
Już na stole talerze, już kolęda przygrywa.
Nawet zegar staruszek mało ma dziś czasu.
Ale co to? Już pierwsza, tuż nad ścianą lasu
Gwiazdka nieśmiało wzeszła. Przez nieboskłon płynie.
Ucichł dom i mieszkańcy. Czas rozpocząć wigilię.